Miesiąc później
Życie niczym piasek umyka nam przez palce.
Chcemy je zatrzymac, ale to na nic.
Czas pędzi, ściga się z wiatrem
Chcemy je zatrzymac, ale to na nic.
Czas pędzi, ściga się z wiatrem
Kayl
Uśmiechnąłem się do niej, gdy zauważyłem, jak zerka na mnie z nad książki. Była taka urocza.
-Co robisz? - Spytała pół szeptem, przekręcając stronę.
-Rysuje - Spuściłem wzrok na swój szkicownik. Może umiałem rysować, ale to na pewno nie pokazywało tego, jaka Nell jest naprawdę. Nie potrafiłem oddać na papierze tego blasku niebieskich oczach, tego cudownego uśmiechu, gdzie jeden kącik ust zawsze był delikatnie wyżej od drugiego. Dla jednych mogła być to skaza, dla mnie jej uśmiech był idealny.
-Mnie? - Zaciekawiła się.
-Nie - Skłamałem, ale ona zmrużyła oczy i wstała.
-Nie umiesz kłamać. Wiesz o tym?
-Nie prawda. Jestem świetnym kłamcą - Pokręciła głową i podeszła do mnie.
-Pokaż - Zażądała.
-Nie, nie mo... - Usiadła mi na kolanach.
-Proszę - Zacisnąłem usta w cienką kreskę. Nie potrafiłem jej odmówić, nie mogłem, patrząc w jej oczy wszystkie hamulce puszczały.
-No dobrze - Westchnąłem, podając jej szkicownik. Obserwowałem jej twarz, każdą emocje, która przez nią przemknęła. Na początku zaskoczenie potem zainteresowanie, chwila uwagi i na sam koniec zachwyt.
-Boże to jest piękne - Spojrzała na mnie z tak niewiarygodnym uczuciem.
-Chyba nie wiesz, jaki jesteś dobry - Ucałowała mój policzek i mocno mnie uściskała. Uśmiechnąłem się, nie pewnie gładząc ją po plecach. Znaliśmy się krótko, miesiąc. To nie wiele, ale ja już wiedziałem, że ona jest wyjątkowa. Jedyna.
-Chyba nie przeszkadzam? - Za plecami dobiegł mnie głos Max'a. Wypuściłem Nell z uścisku i obróciłem się w stronę przyjaciela. Stał oparty o framugę drzwi mojego pokoju, z szyderczym uśmieszkiem. Jego blond czupryna, jak zwykle była w nieładzie. Jakby dopiero wstał z łóżka, co pewnie nie mijało się z prawdą.
-Nie - Powiedziała Nell, wstając z moich kolan. Podeszła do łózka i podniosła książkę, którą czytała. - I tak już muszę wracać. Pożyczam - Wskazała książkę i wygładziła bluzkę. Kiwnąłem głową, wpatrzony w nią, jak w obrazek. - Do zobaczenia - Pożegnała się, całując mnie delikatnie tuż obok kącika moich ust.
-Na razie mała - Powiedział Max ściskając ją mocno. Po chwili byliśmy już sami. Blondyn usiadł na fotelu w kącie, mierząc mnie wzrokiem.
-Musisz jej powiedzieć.
-O czym? - Posłał mi groźne spojrzenie.
-Dobrze wiesz o czym.
-Nie. To popsuje wszystko. Ona i tak za rok wyjeżdża. Nie ma sensu...
-Kayl ogarnij się. Nadal uważasz, że wyjedzie? Bo ja sądzę, że już się rozmyśliła. Jesteś ślepy? Ona się w tobie zakochała. Jest, jak moja młodsza sistra i nie pozwolę dłużej ci ją okłamywać. Albo ty jej powiesz, albo ja to zrobię. - Przełknąłem głośno ślinę , kręcąc głową.
-Uważasz, że się we mnie zakochała? - Wywrócił oczami, wznosząc ręce do góry.
-Nie znam nikogo, kto był by tak mało pewny siebie.
-Milcz - Zaśmiał się, rozluźniając atmosferę.
-Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz pozwolić jej wybrać. Jeżeli będzie chciała odejść, odejdzie. Jeżeli zostanie, będziesz największym szczęściarzem - Milczałem. Brałem pod uwagę każdą możliwość i każda mnie przerażała. Nie chciałem jej zranić. Prędzej bym się zabił, ale kłamstwo też było złe. - Stary nie łam się. Będzie dobrze - Pokiwałem głową z niepewnym uśmiechem.
-Tak. Będzie dobrze.
Nell
Plaża o zachodzie słońca. Nie było bardziej idealnego miejsca na spotkanie z chłopakiem. Siedziałam na piasku, przebierając go palcami, zapatrzona w morze. Chciałam żeby chwile spędzone z nim utkwiły mi w pamięci na zawsze. Na zawsze chciałam zatrzymać go przy sobie. Fale rozbijały się o brzeg, były ulotne, jak czas, jak życie. Usłyszałam czyjeś kroki, ale nie odwróciłam się. Czekałam. Usiadł koło mnie, wyciągając nogi przed siebie.
-Hej - Przywitał się. Spojrzałam w jego oczy, które przy tym świetle zdawały się być złote.
-Hej - Mimo padających promieni słońca na jego skórę, wciąż widziałam tą bladość i śnice, które nigdy nie znikały.
-Mam nadzieje, że długo nie czekałaś - Pokręciłam głową z uśmiechem.
-Nie, tylko chwilkę - Wydawał się być spięty - Co się stało? - Przymknął oczy, uśmiechając się smutno.
-Musimy porozmawiać.
-Wciąż rozmawiamy.
- Poważnie. Porozmawiać poważnie - Zaniepokojona, podciągnęłam kolana pod brodę.
-O co chodzi? - Westchnął i otworzył oczy.
-Nie chce ci tego mówić, ale ukrywanie tego jest kłamstwem.
-Kayl co jest kłamstwem? - Bicie mojego serca przyspieszało. Przez chwile milczał, nie patrząc na mnie, ale gdy w końcu spojrzał, zobaczyłam na jego twarzy ogromny ból i rozpacz, która mnie poraziła. - Kayl. Proszę powiedz w końcu...
-Jestem chory - Wykrztusił.
-Chory? Co... Co to znaczy? Boli cię coś? Źle się czujesz? - Zaczęłam panikować.
-Mam raka - Zatkało mnie - Lekarze dają mi najwyżej rok życia.
-Raka? Co ty bredzisz? - Schował twarz w dłoniach.
-Choruje już od bardzo dawna, a leki nie pomagają. Znów chcą poddać mnie chemioterapii, ale ja wiem, że ten rok to już wszystko co mi pozostało - W oczach stanęły mi łzy - Przepraszam.
-Kayl, ja...
-Jeżeli chcesz odejść zrozumiem - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Odejść? Palancie ja cie kocham - Powiedziałam i go pocałowałam. Zaskoczony na początku nawet nie drgnął, a potem mocno mnie do siebie przygarnął. W mojej głowie panował mętlik. Rok, rok to tak mało. Tak mało czasu. Nie mogłam w to uwierzyć. To był jakiś cholerny koszmar. - Chce być przy tobie - Szepnęłam i chwyciłam jego dłoń - Do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz