wtorek, 23 lipca 2013

Prolog

-Och Nell! Proszę cie, idziesz w odwiedziny do babci czy na miasto? - Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, marszcząc brwi, nie rozumiejąc o co chodzi Susan.
-Przecież jest dobrze.
-Dobrze? Jesteś cała zakryta. W jaki sposób chcesz kogoś wyrwać? - Podeszła do mnie i krytycznie spojrzała na moją bluzkę - Zdejmuj to - Z westchnieniem zrzuciłam koszulkę i stanęłam przed otwartą szafą.
-Nie chce nikogo wyrwać, tylko dobrze się bawić.
-Oczywiście - Uśmiechnęła się szeroko, przeglądając moją garderobę.
-No tak. To nie miałoby sensu. Za rok wyjeżdżam, a nie chce chłopaka na jedną noc - Podała mi top na ramiączka bez pleców.
-Rok to sporo czasu. Nie możesz zachowywać się, jak zakonnica - Jej dobry humor trochę osłabł. Oczywiście wiedziałam o co chodzi. Byłyśmy przyjaciółkami od zawsze, a ja za rok wyjeżdżam. Przeprowadzam się do mamy, by potem pójść na wymarzoną uczelnie. To wszystko wywróci mój świat do góry nogami, ale właśnie tego chciałam.
-Wiem, wiem, ale to nie takie proste - Wywróciła oczami i rzuciła we mnie czarne jeansy.
-Myślę, że tak będzie o wiele lepiej - Ze wzruszeniem ramion, założyłam wybrane przez Susan ciuchy. Poprawiłam swoje blond włosy, sięgające już za ramiona i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. - Gotowa? - Kiwnęłam głową i chwyciłam torebkę - No to idziemy.
-Wychodzę! - Krzyknęłam do taty siedzącego w salonie na kanapie.
-Bawcie się dobrze dziewczynki - Z szerokim uśmiechem wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy do Pubu. Pub znajdował się jedynie trzy przecznice dalej. Dotarłyśmy tam szybko, wciąż zanosząc się śmiechem. Podeszłyśmy do stolika gdzie czekał na nas Max z kumplem. Susan rzuciła się w ramiona Max'a, całując go prosto w usta.
-Hej dziewczyny - Przywitał się blondyn - To Kayl, mój kolega - Kayl uprzejmie podał mi rękę z lekkim uśmiechem na ustach.
-Hej - Szepnęłam siadając koło chłopaka. Kosmyki jego jasno brązowych włosów wpadały w jego bursztynowe oczy, które okalał ciemny wachlarz rzęs. Był strasznie blady, a jego kości policzkowe wyglądały jakby miały zaraz przebić cienką skórę. Since pod oczami świadczyły o tym, że nie przespał kilka nocy, ale wciąż się uśmiechał.
-Nigdy nie wspominałeś o swoim koledze - Wypomniała Susan Max'owi.
-Poznaliśmy się nie dawno - Wtrącił się Kayl - Jestem nowy w mieście.
-Gdzie mieszkałeś wcześniej? - Zainteresowałam się.
-W Filadelfii.
-Naprawdę? Za rok Nell się tam przeprowadza - Wypaliła Susan, wtulając się w ramię Max'a. Posłałam jej wściekłe spojrzenie.
-Chyba pójdę coś nam zamówić - Powiedziałam wstając.
-To ja ci pomogę - Spojrzałam na Kayla ze zdziwieniem.
-No dobrze. Co chcecie? - Spojrzałam pytająco na parę.
-Ja cole z lodem - Oznajmiła Susan.
-To samo - Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę baru, a Kayl za mną.
-Czemu chcesz się stąd wyprowadzić? - Z westchnieniem oparłam się o kontuar.
-To długa historia - Skłamałam.
-Mamy czas - Uśmiechnął się, zerkając na mnie zachęcająco.
-No dobrze może nie jest taka długa, ale...
-Nie lubisz o tym mówić? - Zgadł. Kiwnęłam głową. Złożyłam zamówienie i wróciliśmy do stolika, ale nigdzie nie było Susan ani Max'a.
-Gdzie oni się podziali? - Brązowowłosy wzruszył ramionami, siadając na swoim krześle. - A ciebie co tu sprowadziło? - Przez jego twarz przebiegło zmieszanie i niepewność.
-Mama chciała zmienić otoczenie - Nie uwierzyłam mu. Nie umiał kłamać, ale nie wypomniałam mu tego. Nie znał mnie. Nie musiał mówić prawdy. Spojrzałam na niego zagryzając wargę. Jeszcze żadne chłopak nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Wydawał się być inny. - Od dawna znasz się z Max'em i Susan?
-Susan to moja przyjaciółka od dziecka. Jest dla mnie jak siostra, a Max. Go poznałyśmy kilka miesięcy temu, ale jesteśmy jak jedna rodzina - Kiwnął głową, rozumiejąc o co mi chodzi. - Tobie pewnie trudno było zostawić przyjaciół.
-Nie przyjaźniłem się z nikim tak na prawdę. To byli zwykli znajomi.
-Och. Nie chciałeś nikogo poznać bliżej?
-To trochę skomplikowane - Odwrócił wzrok, a w tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
-Halo?
-Kochana spotkajmy się na plaży. Dobrze? - W słuchawce rozbrzmiał głos Max'a. Wywróciłam oczami.
-W porządku, ale jesteś mi winny za tą twoją cole. Oddam ci nawet dwa razy tyle - Zaśmiała się i zakończyłam połączenie.
-Są na plaży.
-Idziemy? - Kayl nie pozwolił mi zapłacić. Oczywiście nie była to komfortowa sytuacja, ale nie dał się w żaden sposób namówić, choćby na podzielenie rachunku na pół. - Często wyskakują z takimi pomysłami? - Spojrzałam na niego, kiwając głową.
-To wariaci. Zupełnie do nich nie pasuje.
-Czemu?
-Z natury jestem raczej spokojna.
-Życie jest tylko jedno. Trzeba korzystać z każdej danej nam chwili - Urzekł mnie tymi słowami. W świetle księżyca wyglądał, jak zjawa. Jakby miał zaraz zniknąć. Przystanął na chwile, opierając ręce na kolanach.
-Dobrze się czujesz? - Spytałam zaniepokojona, pochylając się w jego stronę. Odsunął mnie jedną ręką i odwrócił się w druga stronę. -Kayl co się dzieje? - Nie odpowiedział. Wstrząsnął nim dreszcz i zwymiotował. Z przerażeniem patrzyłam na niego, nie wiedząc co zrobić. Położyłam dłoń na jego plecach. Jego koszulka była mokra, ale bił od niego chłód.
-Przepraszam - Szepnął, prostując się.
-Nie ma za co - Za nim otarł usta dostrzegłam na jego wargach krew. - Chcesz wrócić do domu?
-Myślę, że tak będzie lepiej.
-Odprowadzę cie - Zaproponowałam. Pokręcił głową, ale skarciłam go wzrokiem. - Chodź - Chwyciłąm go za rekę i pociągnełam za sobą. Czułam, że coś jest z nim nie tak, ale bałam się zapytać co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz