poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 3 Zrób to dla mnie

Zapal świeczkę. Schowaj wspomnienia w kopertę.
Poczuj się bezpiecznie

Nell

Odłożyłam suszarkę na umywalkę i spojrzałam w lustro. Oczy były przekrwione i podkrążone. Ciężka noc. Ile jeszcze taki będzie? Pytanie, na które absolutnie nie znałam odpowiedzi, ale wiedziałam, że dla niego zniosę wszystko. Ubrałam się szybko i wróciłam do swojego pokoju. Zatrzymałam się na progu ze zdziwioną miną.
-Hej - Powiedział Kayl z szerokim uśmiechem.
-Co ty tu robisz? - Spytałam unosząc brwi.
-Przyszedłem do ciebie - Podniósł się z mojego łózka i podszedł do mnie, zaplatając swoje ramiona wokół mojego ciała.
-Nie powinieneś być w szpitalu?
-Wypisałem się - Odgarnął moje włosy do tyłu i pocałował mnie w usta. Oderwałam się od niego z oskarżycielskim spojrzeniem.
-Nie próbuj odwrócić mojej uwagi.
-Nie próbuje - Kłamał.
-Czemu? A jeżeli znów źle się poczujesz? Nie powinieneś tak ryzykować.
-Nie będę marnował swojego czasu w szpitalu - Szepnął i odsunął się. Założył ręce za głowę i spojrzał na mnie z tajemniczym uśmieszkiem.
-O co chodzi? - Zapytałam podejrzliwie.
-Odkąd byłem mały zawsze chciałem coś zrobić - Jego uśmiech stał się szerszy, a oczy błyszczały.
-Co takiego? - Usiadłam na fotelu w kącie, wyciągając nogi przed siebie. Uważnie go obserwowałam. W każdej chwili spodziewałam się, że coś mu się stanie.
-Nie moge ci powiedzieć.
-Co?! - Zaśmiał się.
-Chodź ze mną to się dowiesz.
-Póki mi nie powiesz nigdzie się nie ruszam - Zrobił urażoną minę i kucnął naprzeciw mnie.
-Proosze... - Pokręciłam głową.
-Nie - Zagryzł wargę. Wyglądał o wiele lepiej. Jego skóra zaróżowiła się na policzkach i zdawało się, że ma o wiele więcej energii.
-Jesteś nieugięta - Powiedział, ale jakby do siebie - Poradzimy sobie z tym.
-Co proszę? - Wzruszył ramionami i wstał.
-Pytam ostatni raz. Pójdziesz ze mną? - Zastanowiłam się chwile i znów pokręciłam głową. - Sama chciałaś - Chwycił mnie w pasie i podniósł do góry, przekładając przez swoje ramie.
-Hej! Co ty robisz?! Puszczaj - Krzyczałam, zanosząc się śmiechem.
-Nie chciałaś dobrowolnie? Musiałem użyć siły.
-Jesteś niemożliwy!
-Wiem. Często mi to mówią - Wywróciłam oczami.
-Dobrze pójdę z tobą tylko mnie postawa na ziemi - Jego dłonie delikatnie gładziły moje nogi.
-Hmm... Muszę się nad tym zastanowić.
-Nie bądź okrutny - Zsunął mnie ze swojego ramienia, ale nie od razu stanęłam na ziemi. Oplątałam go nogami w biodrach i pocałowałam.
-Kocham cie - Wyszeptał i mocno mnie przytulił. Chciałam się rozpłakać. Mieliśmy dla siebie tak mało czasu. To było takie niesprawiedliwe. Gotowa byłam oddać za niego życie.
-Ja ciebie też Kayl.



Kayl

Dreszczyk emocji przeszedł po mnie, gdy wsiadaliśmy do auta. To miał być nie zapomniany dzień. 
-Dzień dobry pani Evans - Przywitała się Nell z szerokim uśmiechem, ale w jej oczach głęboko czaił się niepokój.
-Witaj Nell - Mama także się uśmiechnęła. - Gotowi? - Oboje kiwnęliśmy głowami, a ona przekręciła kluczyki w stacyjce. Nell przysunęła się do mnie i oparła o moje ramie, chowając swoje ręce w kieszeniach mojej bluzy. Mimo że na dworzu było jakieś dwadzieścia pięć stopni mi było zimno. Wyglądało to śmiesznie. Ona w szortach i bluzce na ramiączka, a ja w jeansach i bluzie.
-Teraz możesz mi już powiedzieć. Nie ucieknę - Szepnęła
-Zawsze możesz wyskoczyć z samochodu - Zaśmiałem się, chowając kosmyk jej blond włosów za ucho. Pachniała truskawkami w połączeniu z czymś... Z czymś swoim. Mógłbym przesiedzieć z nią tak cały dzień wdychając jej zapach, który uspokajał.
-Proszę cie, życie mi jeszcze miłe. Mów - Nalegała.
-Nie, nie. To niespodzianka.
-Zaczynam bać się tej niespodzianki.
-Nie masz czego - Zapewniłem ją z figlarnym uśmiechem.
-Jak robisz taką minę zaczynam bać się jeszcze bardziej - Musnąłem jej policzek kciukiem.
-Mam coś dla ciebie - Zmieniłem temat.
-Co? - Spojrzała na mnie z ciekawością. Sięgnąłem pod nogi i podniosłem małą czerwoną torebeczkę. Wyciągnąłem z niej drewniane pudełko. - Co to? - Podałem jej pudełeczko, a ona uniosła wieczko.
-To prezent, jak i prośba.
-Nie rozumiem.
-To koperty i zapałki. Jest ich jedenaście. Gdy będzie kończył się miesiąc napiszesz co czułaś, co chciałaś mi powiedzieć, ale się bałaś i zapalisz jedną zapałkę. Za nas. Gdy zgaśnie wrzucisz ją razem z liścikiem do koperty. Zakleisz. Otworzę je dopiero po jedenastu miesiącach. W domu mam takie same. Moja mama wyśle ci je, gdy wyjedziesz. Dziś zapalisz pierwszą - Z jej oczu popłynęły łzy.
-Ja nie wiem czy dam rade - Powiedziała, kładąc głowę na moim ramieniu.
-Dasz. Dla mnie - Powiedziałem cicho. - I jeszcze jedno. Zdjęcie. Każdego miesiąca zrobimy sobie jedne. Dobrze? - Kiwnęła głową. Wyjechaliśmy już z miasta, a mama ze smutkiem obserwowała nas w lusterku. To ona pomogła mi to wymyślić. Powiedziała, że tak na dłużej zostanę w jej sercu.
-Czemu tu stoi helikopter? - Spytała z przerażeniem, gdy wysiedliśmy z samochodu.
-Skok ze spadochronem. Idziesz na to? - Spytałem z uśmiechem. Podeszła i walnęła mnie w ramie. - Aua! Z a co?
-Nie szczerz tak tych zębów kretynie, mam lek wysokości - Marszcząc czoło patrzyła na maszynę.
-Hej - Przytuliłem ją - Będziemy razem. Nic nam nie będzie.
-Obiecujesz?
-Tak.
-No dobra. 
-Ale najpierw zdjęcie, jakbyśmy mieli nie wyjść z tego cało - Zażartowałem i znów mi się dostało.
-Pacan - Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-Uśmiech...

Nell

Wciąż huczało mi w głowie od wrażeń. To było niesamowite. Umierałam ze strachu, ale wciąż było niesamowite. Usiadłam przy biurku, stawiając przed sobą drewniane pudełeczko. Wzięłam głęboki oddech i  je otworzyłam. Wyjęłam pierwszą kopertę, a z niej niewielką karteczkę.
-Co mam napisać? - Zapytałam samą siebie, a wtedy odpowiedź przyszła sama. Kocham cie. Boje się ciebie stracić. Nie odchodź. Zostań. I tyle. Nie wiele, ale widziałam, że te kilka słów oddawało wszystko co teraz czułam. Strach. Zapaliłam jedną zapałkę i wyobraziłam sobie jego uśmiech.  
To bolało. Myśl, że odejdzie, że nic nie może na to poradzić. Poczułam, jak ogień pali moje palce i wtedy zdmuchnęłam płomień. Razem z karteczka schowałam zapałkę do koperty i zakleiłam. Wrzuciłam ją do pudełeczka i zatrzasnęłam wieczko, wściekła. Miałam ochotę coś rozwalić. To było nie fair! Spojrzałam na toaletkę i po chwili wszystko z niej zrzuciłam. Szklane flakoniki rozbiły się o podłogę, na którą wylały się perfumy. W całym pokoju czuć było truskawki. 
-Przyniosło ci to ulgę? - Usłyszałam za sobą głos taty.
-Nie - Odpowiedziałam i opadałam na kolana, chowając twarz w dłoniach. Tata usiadł koło mnie i otulił mnie ramieniem. - Nie dam sobie rady bez niego - Powiedziałam przez łzy.
-Dasz.
-Chce odejść razem z nim.
-Kochanie, ale on chce byś żyła. I ja też. Jesteś nam potrzebna. Będziesz musiała iść przed siebie.


2 komentarze: